Forum Śmieci, śmieci i śmieci
Nasze-śmieci.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

roz

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Śmieci, śmieci i śmieci Strona Główna -> Główny kontener
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dsd
Gość





PostWysłany: Śro 22:56, 18 Lis 2009    Temat postu: roz

Rozdział Drugi
„Podwyższona temperatura ”

Albus ziewnął dyskretnie. Na lekcji eliksirów klasa miała zastępstwo z profesorem Binsem. Na szczęście wykład wypadał w czasie rutynowej drzemki nauczyciela historii, więc klasa mogła zająć sie czymkolwiek innym. Październik dobiegał końca, Al z niecierpliwością wyczekiwał na wieczór, podczas którego odbędzie się Noc Duchów. Albus dawno zapomniał o dziwnym incydencie w nocy. Nie martwił się więcej swoim zemdleniem. Jego przyjaciele nie wspominali więcej o tym wypadku, więc i on nie poruszał tego tematu. Michael chrapał obok niego z głową położoną na biurku. Sue czytała coś w milczeniu, a Barnie opowiadał jakąś wspaniałą historie ze sobą w roli głównej. Po chwili rozbrzmiał dzwonek. Al wstał rozluźniony i ruszył do wyjścia.
-Jeszcze zaklęcia, a potem idziemy na kącik… no i obiad - powiedział Michael wychodząc na korytarz zaraz za Albusem.
- Na to wygląda - powiedział ospale Al.
Chwilę później dogoniła ich Sue narzekając na coś pod nosem. Gryfoni wyszli z lochów i natychmiast uderzył do ich nosów ostry zapach spalenizny.
- Co to? - spytał Albus marszcząc nos.
Zagadka wyjaśniła się chwilę później, gdy klasa doszła na pierwsze piętro. Drzwi do starej, nieużywanej klasy stały otworem, a z jej wnętrza wydobywał się dym i odór spalenizny. Przyjaciele podeszli wolnym krokiem do klasy. Całe wnętrze było spalone na węgiel. Biurko, stoły, krzesła, wszystko było czarne i osmolone. W środku stał profesor Sound, nauczyciel od zaklęć.
- Dzień dobry panie profesorze - powiedziała nieśmiało Sue.
- Och! Witajcie, nie podchodźcie bliżej. Najlepiej idźcie pod klasę, bo mamy chyba lekcję.
- Tak, ale co tu się stało? - tym razem to Michael zabrał głos.
- No cóż… nie jestem pewien. Jedyne, czego można być przekonanym to to, że klasa została doszczętnie spalona, ale nie przez zwykły ogień, a magiczny. Myślę, że ktoś chciał zrobić głupi kawał, ale nie przewidział skutków.
Gryfoni popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami. Wszystko troje udali się pod klasę od zaklęć. Nie czekali długo, profesor Sound przyszedł niedługo po nich. Na tej lekcji uczyli się jak wznosić w powietrzu lekkie przedmioty, ale cała trójka przyjaciół wmyślała różne teorie i Spiki dotyczące spalenie klasy. Po pół godzinie, hipotezy zrobiły się tak absurdalne, że aż śmieszne. Począwszy od tajnego okładzina z fajerwerkami, a skończywszy na nieudanej mszy Barniego. Po lekcji, Gryfoni niewiele wynieśli z lekcji, ale za to byli w świetnych humorach. Wszyscy ruszyli na kącik, tym razem Sue ruszyła tam z Michael i Alem. Foreman standardowo zajął się kartami, a Sue mu dopingowała. Albus jak zwykle dołączył do pasjonatów eliksirów, którzy przygotowywali się na konkurs między kącikami. Al był rezerwowym.
- Ciężko się uczyć i nie myśleć o nocy duchów - stwierdził Adrew Johnson.
- A co z konkurencją? - spytał Albus dosiadając się do stołu.
- W konkursie biorą udział cztery kąciki - powiedział Adrew.
- Aż cztery? - zdziwił się Albus, którego właściwie nie wiedział, ile dokładnie takich ugrupowań jest.
- My jesteśmy Kącikiem Magii, jest jeszcze Kącik Miecza i Topora. Bawią się w szkolenie czarodziejów w walce, poza tym, jest jeszcze Kącik Szponu Węża, ale przyjmują tam tylko Krukonów i Ślizgonów. No i nie mogę zapomnieć o Kąciku Grzanego Miodu, ale oni występują na tym konkursie tylko rekreacyjnie.
Albus pokiwał głową, ze zrozumieniem i zaczął czytać notatki. Mniej więcej dwie godziny później Sue i Michael pożegnali się z Albusem i wyszli. Al właśnie warzył eliksir snu wraz z Mia.
- Powinien być jasno zielony, a nie brązowy - powiedziała ze stęknięciem.
- Mówiłem, żebyś nie dodawała sproszkowanego rogu - powiedział z westchnięciem Al.
Mia otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili zamknęła je i prychnęła. Albus dodał resztę składników, aby wyrównać proporcje. Po pewnym czasie eliksir przybrał poprawną barwę. Potter spojrzał z uśmiechem na czarnowłosą Gryfonke.
- Niech ci będzie, miałeś szczęście nowicjusza - powiedziała, ale sama się uśmiechnęła.
Albus spojrzał na zegarek i zorientował się, że do obiadu zostało mu pół godziny.
- Muszę iść - powiedział, na co Mia tylko mu pomachała, a Al wyszedł z sali i skierował się prosto do wieży Gryffindoru. Sue i Michael odrabiali prace domową z Obrony Przed Czarną Magią.
- No… nie wiem - powiedział Foreman ze śmiechem.
- Och… to ty zawsze mnie prosisz o jakiejś zadnie - powiedziała Sue ze złością.
Albus roześmiał się.
- Nie mów, że ty tez masz to zadanie! - Sue zwróciła się do Ala.
- Napisałem na zastępstwie - powiedział Albus.
Po chwili Michael przestał się droczyć z Sue i podał jej zeszyt.
Albus usiadł przy kominku, jeden fotel zajmował już John. Al nagle znał sobie sprawę, że tak naprawdę to nie zna wcale tego chłopca.
- John, skąd ty właściwie jesteś?
John zawsze był małomówny i raczej strachliwy, ale Potter nie zamierzał go skreślać, zwłaszcza, że dzieli z nim dormitorium.
- Jestem z północy Angli, dokładniej z Sunderland.
Michael odwrócił się w stronę Johna i powiedział:
- To tam gdzie ja! - John się zmieszał, ale uśmiechnął się do Foremana.
Sue szturchnęła Michaela i oddała mu zeszyt. Tak minęła godzina, kiedy to wszyscy ruszyli na obiad. Wielka sala była powoli dekorowana. W kącie leżało mnóstwo wydrążonych dyń, w powietrzu unosiło się mnóstwo świec. Tylko niebo wprawiało w przygnębiający nastrój. Było szare i zachmurzone. Albus rozłożył sobie trochę pieczonego kurczaka i zaczął już myśleć o Nocy Duchów.
Po obiedzie Gryfoni chwilę odpoczęli i ruszyli na Obronę Przed Czarną Magią. Profesor Kingsley zebrał wypracowania i rozpoczął lekcje. Ostatnio na tych zajęciach uczniowie przerabiali dużą cześć niesamowitych stworzeń. Tego dnia przyszedł czas na istoty pozaziemskie.
- Jak wiecie istnieją zwykłe „ludzkie”. Są też istoty, którę nie mogą stać się takimi duchami zaraz po śmierci. Bywają różne powody, może wystraczyć zwykła niechęć. Innym razem, gdy człowiek za życia był niegodziwcem i nie odczuwał skruchy za swoje czyny może powrócić do świata jaka np. Poltergaist i zmuszony będzie do sprawiania wiecznego rabanu.
- Są też inne przypadki. Jeśli za życia ktoś panicznie bał się jakiegoś żywiołu, np. wody to może powrócić jako duch, który nigdy nie będzie mógł się jej pozbyć. Otwórzcie książki na stronie trzydziestej.
Albus otworzył podręcznik na wskazanej stronie i spojrzał na obrazek widniejący u jej góry. Widniał tam sędziwy starzec w szmaragdowej szacie. Był cały przemoczony, z każdego miejsca na ciele lała się z niego woda. Na jego twarzy widniał strach.
- To Rosmead Clarkweed, tak obsesyjnie bał się wody, że po śmierci stał się jej więźniem.
- Jest też wiele więcej przyczyń zmian w niezwykłe duchy, np. kiedy człowiek okropnie czegoś pożąda i tuż przed spełnieniem swojego marzenia, umiera. Może powrócić wtedy jako duch. Te wszystkie reguły wiążą się z silnymi emocjami związanymi z życiem. Jak mówiłem, to wszystko jest możliwe, ale nie jest pewne.
Przez resztę lekcji, Gryfoni poznawali różne rodzaje duchów, miejsca ich występowania i jak sobie z nimi radzić.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Śro 19:08, 25 Lis 2009    Temat postu:

Rozdział Siódmy
„Podwyższona temperatura ”

Albus ziewnął dyskretnie. Na lekcji eliksirów klasa miała zastępstwo z profesorem Binsem. Na szczęście wykład wypadał w czasie rutynowej drzemki nauczyciela historii, więc klasa mogła zająć sie czymkolwiek innym. Październik dobiegał końca, Al z niecierpliwością wyczekiwał na wieczór, podczas którego odbędzie się Noc Duchów. Albus dawno zapomniał o dziwnym incydencie w nocy. Nie martwił się więcej swoim zemdleniem. Jego przyjaciele nie wspominali więcej o tym wypadku, więc i on nie poruszał tego tematu. Michael chrapał obok niego z głową położoną na biurku. Sue czytała coś w milczeniu, a Barnie opowiadał jakąś wspaniałą historie ze sobą w roli głównej. Po chwili rozbrzmiał dzwonek. Al wstał rozluźniony i ruszył do wyjścia.
-Jeszcze zaklęcia, a potem idziemy na kącik… no i obiad - powiedział Michael wychodząc na korytarz zaraz za Albusem.
- Na to wygląda - powiedział ospale Al.
Chwilę później dogoniła ich Sue narzekając na coś pod nosem. Gryfoni wyszli z lochów i natychmiast uderzył do ich nosów ostry zapach spalenizny.
- Co to? - spytał Albus marszcząc nos.
Zagadka wyjaśniła się chwilę później, gdy klasa doszła na pierwsze piętro. Drzwi do starej, nieużywanej klasy stały otworem, a z jej wnętrza wydobywał się dym i odór spalenizny. Przyjaciele podeszli wolnym krokiem do klasy. Całe wnętrze było spalone na węgiel. Biurko, stoły, krzesła, wszystko było czarne i osmolone. W środku stał profesor Sound, nauczyciel od zaklęć.
- Dzień dobry panie profesorze - powiedziała nieśmiało Sue.
- Och! Witajcie, nie podchodźcie bliżej. Najlepiej idźcie pod klasę, bo mamy chyba lekcję.
- Tak, ale co tu się stało? - tym razem to Michael zabrał głos.
- No cóż… nie jestem pewien. Jedyne, czego można być przekonanym to to, że klasa została doszczętnie spalona, ale nie przez zwykły ogień, a magiczny. Myślę, że ktoś chciał zrobić głupi kawał, ale nie przewidział skutków.
Gryfoni popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami. Wszystko troje udali się pod klasę od zaklęć. Nie czekali długo, profesor Sound przyszedł niedługo po nich. Na tej lekcji uczyli się jak wznosić w powietrzu lekkie przedmioty, ale cała trójka przyjaciół wmyślała różne teorie i Spiki dotyczące spalenie klasy. Po pół godzinie, hipotezy zrobiły się tak absurdalne, że aż śmieszne. Począwszy od tajnego okładzina z fajerwerkami, a skończywszy na nieudanej mszy Barniego. Po lekcji, Gryfoni niewiele wynieśli z lekcji, ale za to byli w świetnych humorach. Wszyscy ruszyli na kącik, tym razem Sue ruszyła tam z Michael i Alem. Foreman standardowo zajął się kartami, a Sue mu dopingowała. Albus jak zwykle dołączył do pasjonatów eliksirów, którzy przygotowywali się na konkurs między kącikami. Al był rezerwowym.
- Ciężko się uczyć i nie myśleć o nocy duchów - stwierdził Adrew Johnson.
- A co z konkurencją? - spytał Albus dosiadając się do stołu.
- W konkursie biorą udział cztery kąciki - powiedział Adrew.
- Aż cztery? - zdziwił się Albus, którego właściwie nie wiedział, ile dokładnie takich ugrupowań jest.
- My jesteśmy Kącikiem Magii, jest jeszcze Kącik Miecza i Topora. Bawią się w szkolenie czarodziejów w walce, poza tym, jest jeszcze Kącik Szponu Węża, ale przyjmują tam tylko Krukonów i Ślizgonów. No i nie mogę zapomnieć o Kąciku Grzanego Miodu, ale oni występują na tym konkursie tylko rekreacyjnie.
Albus pokiwał głową, ze zrozumieniem i zaczął czytać notatki. Mniej więcej dwie godziny później Sue i Michael pożegnali się z Albusem i wyszli. Al właśnie warzył eliksir snu wraz z Mia.
- Powinien być jasno zielony, a nie brązowy - powiedziała ze stęknięciem.
- Mówiłem, żebyś nie dodawała sproszkowanego rogu - powiedział z westchnięciem Al.
Mia otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili zamknęła je i prychnęła. Albus dodał resztę składników, aby wyrównać proporcje. Po pewnym czasie eliksir przybrał poprawną barwę. Potter spojrzał z uśmiechem na czarnowłosą Gryfonke.
- Niech ci będzie, miałeś szczęście nowicjusza - powiedziała, ale sama się uśmiechnęła.
Albus spojrzał na zegarek i zorientował się, że do obiadu zostało mu pół godziny.
- Muszę iść - powiedział, na co Mia tylko mu pomachała, a Al wyszedł z sali i skierował się prosto do wieży Gryffindoru. Sue i Michael odrabiali prace domową z Obrony Przed Czarną Magią.
- No… nie wiem - powiedział Foreman ze śmiechem.
- Och… to ty zawsze mnie prosisz o jakiejś zadnie - powiedziała Sue ze złością.
Albus roześmiał się.
- Nie mów, że ty tez masz to zadanie! - Sue zwróciła się do Ala.
- Napisałem na zastępstwie - powiedział Albus.
Po chwili Michael przestał się droczyć z Sue i podał jej zeszyt.
Albus usiadł przy kominku, jeden fotel zajmował już John. Al nagle znał sobie sprawę, że tak naprawdę to nie zna wcale tego chłopca.
- John, skąd ty właściwie jesteś?
John zawsze był małomówny i raczej strachliwy, ale Potter nie zamierzał go skreślać, zwłaszcza, że dzieli z nim dormitorium.
- Jestem z północy Angli, dokładniej z Sunderland.
Michael odwrócił się w stronę Johna i powiedział:
- To tam gdzie ja! - John się zmieszał, ale uśmiechnął się do Foremana.
Sue szturchnęła Michaela i oddała mu zeszyt. Tak minęła godzina, kiedy to wszyscy ruszyli na obiad. Wielka sala była powoli dekorowana. W kącie leżało mnóstwo wydrążonych dyń, w powietrzu unosiło się mnóstwo świec. Tylko niebo wprawiało w przygnębiający nastrój. Było szare i zachmurzone. Albus rozłożył sobie trochę pieczonego kurczaka i zaczął już myśleć o Nocy Duchów.
Po obiedzie Gryfoni chwilę odpoczęli i ruszyli na Obronę Przed Czarną Magią. Profesor Kingsley zebrał wypracowania i rozpoczął lekcje. Ostatnio na tych zajęciach uczniowie przerabiali dużą cześć niesamowitych stworzeń. Tego dnia przyszedł czas na istoty pozaziemskie.
- Jak wiecie istnieją zwykłe „ludzkie”. Są też istoty, którę nie mogą stać się takimi duchami zaraz po śmierci. Bywają różne powody, może wystraczyć zwykła niechęć. Innym razem, gdy człowiek za życia był niegodziwcem i nie odczuwał skruchy za swoje czyny może powrócić do świata jaka np. Poltergaist i zmuszony będzie do sprawiania wiecznego rabanu.
- Są też inne przypadki. Jeśli za życia ktoś panicznie bał się jakiegoś żywiołu, np. wody to może powrócić jako duch, który nigdy nie będzie mógł się jej pozbyć. Otwórzcie książki na stronie trzydziestej.
Albus otworzył podręcznik na wskazanej stronie i spojrzał na obrazek widniejący u jej góry. Widniał tam sędziwy starzec w szmaragdowej szacie. Był cały przemoczony, z każdego miejsca na ciele lała się z niego woda. Na jego twarzy widniał strach.
- To Rosmead Clarkweed, tak obsesyjnie bał się wody, że po śmierci stał się jej więźniem.
- Jest też wiele więcej przyczyń zmian w niezwykłe duchy, np. kiedy człowiek okropnie czegoś pożąda i tuż przed spełnieniem swojego marzenia, umiera. Może powrócić wtedy jako duch. Te wszystkie reguły wiążą się z silnymi emocjami związanymi z życiem. Jak mówiłem, to wszystko jest możliwe, ale nie jest pewne.
Przez resztę lekcji, Gryfoni poznawali różne rodzaje duchów, miejsca ich występowania i jak sobie z nimi radzić.
Albus wrócił do pokoju wspólnego, odkładając torbę. Niedaleko siedział jego brat, zabawiając pare osób. Zawołał Ala.
- Hej, chodź tu na chwilę! – Al westchnął i podszedł do starszego brata.
- To mój brat, Albus. Jak zobaczycie, że ktoś go nie szanuje... –roześmiał się i rozkazał dłonią Albusowi odsunięcie się od grupy. Ten troche się zmieszał, zdając sobie sprawe, ze był tutaj tylko po to, by jego brat mógł zabawić grupę rozchichotanych obok osób. Usiadł przy kominku, gdy podszedł do niego Michael i Sue.
- To co, o dwudziestej pod wielką salą? Trza się najeść –uśmiechnął się pogodnie Michael. Sue spojrzała na niego i westchnęła. – Ty tylko o jedzeniu i jedzeniu... Albus, co z Tobą? – Al uśmiechnął się wymijająco – Myślę, o tej klasie, która została spalona. Jasne, o dwudziestej.
Godzina dwudziesta zbliżała się wiekimi krokami. Już o dziewiętnastej trzydzieści, zaczęły zbierać się tłumy przed wielką salą. Albus, Sue oraz Michael zjawili się tam o równej godzinie. Gdy weszli do środka, zaparło im dech w piersiach. Pięknie udekorowana sala, stoły skrzypiące od nawałów potraw, duchy, które tu i ówdzie przelatywały po wielkiej Sali. Ogółem, noc duchów. Usiedli przy stole Gryfonów. Michael łapczywie rzucił się na jedzenie, a Sue rzuciła mu spojrzenie „Boże, co za człowiek” i kręcąc głową, odwróciła wzrok na Ala, który jednak podobnie jak Michael łapczywie rzucił się na jedzenie.
- No co? –zapytał w przerwie między jedzeniem. – Przecież, chyba wolno mi jeszcze jeść?
- Nie, nic.. Oczywiście możesz –Sue, uśmiechnęła się. Albus przerzucił wzrok, na Jamesa, który jak zwykle zabawiał towarzystwo, wraz z paroma kolegami.
Po skończonej uczcie, Albus udał się do dormitorium, na drodze spotkał Barniego.
- Co czerwony? Gdzie masz kolegów? –uśmiechnął się szyderczo, odrzucając włosy do tyłu. Albus uniósł wzrok
-Odwal się.
- Popraw się.
- Co powiedziałeś? –zza rogu, wyszedł James. – Powtórz to – Barnie, odwrócił się i zinknął za korytarzem. Milcząc. Albus spojrzał na brata.
-To debil... Irytuje mnie strasznie. Powinien być w Slytherinie.
-Jak debil, to w Huffelpuffie. Ślizgon przynajmniej, Ci odpowie. A Puchon ucieka... –uśmiechnął się i razem ruszyli do Pokoju Wspólnego, gdzie właśnie było duże zamieszanie. Na tablicy wywieszono ogłoszenie:
„W NASTĘPNĄ SOBOTĘ, ODBĘDZIE SIĘ PIERWSZY W SEZONIE MECZ QUIDDITCHA, MIĘDZY DOMAMI:
GRYFFINDOR – SLYTHERIN.
ZAPRASZAMY NA PRZYJŚCIE, O GODZINIE 14:00”
Albus spojrzał na brata.
- Ty grasz, jako szukający, no nie? –uśmiechnął się. James poklepał go po plecach i odparł.
-No, jasne. Oczywiście wygramy. Musimy wygrać puchar quidditcha, w tym roku.
Chwile porozmawiali i Albus poszedł spać.
W nocy, obudził go Michael.
-Albus, AL! – Al obudził się. Z czoła ciekła mu strużka potu. Był cały rozgrzany i roztrzęsiony.
- C-co jest?
- Majaczyłeś. Masz okropną gorączke. Chodź do skrzydła szpitalnego –powiedział Michael, podając mu szlafrok. Albus, który nie był zadowolony z powodu drugiej wizyty w skrzydle szpitalnym, ubrał szlafrok i wyszedł wraz z nim.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Śmieci, śmieci i śmieci Strona Główna -> Główny kontener Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin